Zobacz nowości:

Informacje organizacyjne

Skype me

Nie mam teraz włączonego Skype, proszę o meila: agnieszka@agnieszkajurko.pl

mod_vvisit_countermod_vvisit_countermod_vvisit_countermod_vvisit_countermod_vvisit_countermod_vvisit_countermod_vvisit_countermod_vvisit_counter
mod_vvisit_counterDzisiaj94
mod_vvisit_counterWczoraj81
mod_vvisit_counterTen tydzień275
mod_vvisit_counterPoprz. tydz.731
mod_vvisit_counterTen miesiąc2339
mod_vvisit_counterPoprz. mies.3684
mod_vvisit_counterWszystkie3678491

Czytelnicy online: 7
Twój IP: 3.86.235.207
Dziś jest: 2024-03-28 18:15



Spokój serca - artykuł

Artykuł Amei opublikowany w Nexusie (4/2010)

Tarocistka i doradca życiowy. Polka o ormiańskich korzeniach. Maluje obrazy energetyczne.
.

SPOKÓJ SERCA


Moi tarotowi klienci pytają coraz częściej: jak odnaleźć spokój serca, spokój duszy, spokój ducha? I gdzie tego szukać?....Spokój serca, jak mówi mój stary mistrz urodzony w 1925 roku, odnajdujemy w sobie, gdy zgadzamy się na wszystko, co nami porusza. Odszukujemy tę równowagę, gdy akceptujemy siebie takimi, jacy jesteśmy i gdy wchodzimy w harmonię z tym, czego wcześniej nie chcieliśmy uznać. Jakie to trudne, wiem. Łatwo to napisać... Ta wiedza bardzo mnie bolała.

Zrozumiałam to – i przeżyłam jak to jest osiągnąć spokój serca – dopiero w 42. roku życia, czyli niedawno. To podobno i tak wcześnie. Niektórzy tego nigdy nie osiągają.  Moja Mama odnalazła spokój serca dopiero w wieku 60 lat. Dziś ma ich  68, jest najszczęśliwszą, spełnioną kobietą na ziemi, chociaż nie obcy jest jej codzienny lędźwiowy ból kręgosłupa. Ten ból też zaakceptowała... „Starzeję się, wiem rozumiem, że musi boleć” – mówi często. Mój Ojciec zaś (który tragicznie zginął w wieku 65 lat) mawiał: „Gdy po 60.-tce budzę się i nic mnie nie boli, to znaczy że nie żyję.”

Spokój serca, czyli też spokój duszy odnajdujemy, gdy nie bronimy się przed tym, co dotąd wydawało się nam przeszkodą na naszej drodze. Gdy przestajemy chcieć, aby nasz partner/potomek/rodzic się zmienił. Gdy zgadzamy się na takiego, jakim on jest.  A my po prostu robimy swoje, żyjemy w spokoju, bez szarpania się.

Możemy żyć z ludźmi – z partnerem, dziećmi i innymi, w spokoju i pokoju, dopiero wtedy, zaakceptujemy ich takimi, jacy są. Naszych partnerów i nasze dzieci  – z ich szczególnymi ograniczeniami i szczególnymi zdolnościami, i szczególną do nas miłością, którą czasem trudno nam zrozumieć i chcielibyśmy coś w nich zmienić... Bo nie spełniają naszych oczekiwań. Jednak, gdy się głębiej zastanowić – są wystarczająco dobrzy. Nigdy nie będą doskonali.

A inni ludzie, nawet tacy, którzy wydają się nam trudni we współżyciu i wrogo do nas nastawieni – być może nie będą się nam mogli oprzeć, gdy zaakceptujemy ich dokładnie takimi, jacy są. Odszukujemy w ten sposób równowagę, harmonię z wszechświatem.
***
64-letni pan Jerzy zadzwonił do mnie z pytaniem, co zrobić, aby jego żona wreszcie go doceniła, żeby powiedziała: „aleś ty mądry!”. Ożenił się z nią 16 lat temu, gdy jej synowie wchodzili w dorosłość. Zapewnił im doskonały start w życie, m.in. prywatne lekcje obcych języków, zagraniczne szkoły. A on płacił. Teraz pasierbowie nawet go nie zauważają. żona też nie docenia, że on od tylu lat łoży na ich życie, że się stara, chociaż zbliża się siódmy krzyżyk, on dalej prowadzi firmę. Kim byliby dziś bez niego? Chciał, aby pasierbowie pracowali z nim tam, gdzie on by im stworzył stanowiska, „ale oni nie chcieli, woleli iść gdzie indziej”- mówi z goryczą.

Natomiast żona, pomimo wielu kursów doskonalenia umysłu, tantry, jogi i wielu innych, na które pan Jerzy ją zaciągnął, wciąż nie spełnia jego oczekiwań. Zastanawia się on, jak może być w tak drobnej istocie, jak jego Danuśka, tyle żalu, pretensji i złośliwości. „Tyle zła, tyle zła” – powtarza. Czego by chciał? By żona wreszcie stała się dla niego lepsza, aby powiedziała dobre słowo.

„To niemożliwe”- powiedziałam, wyciągając kartę Wisielca – Powracającego Kryzysu.. „Pana żona opiera się, opiera się, aby zachować godność”. Latami ciąga ją pan na kursy, a ona posłusznie chodzi. I co to dało? Dalej nie jest pan zadowolony. Co więcej – ma pan pomysły na innych ludzi, na układanie im życia, pisze pan dla nich scenariusze. Chciał pan, aby pasierbowie pracowali w pana firmie. To był pana pomysł, pana scenariusz. Chciał pan, aby żona stała się lepsza. Chylę przed nią czoła, że chodziła z panem na te kursy. Chciała być lepsza. Lecz w pewnym momencie zauważyła, że cokolwiek by zrobiła, gdziekolwiek by poszła, i tak pan nie będzie dostatecznie zadowolony. I tak pan pójdzie na kolejnym kursie doskonalenia na stronę z wykładowcą, by „o niej porozmawiać, bo ona jest lata świetlne do tyłu”. No właśnie. Trudno dorównać osobie tak roszczeniowej, jak pan. Ja bym panu też nie podziękowała. Uciekałabym jak najdalej. Opierałabym się zmianom, jakie pan chce we mnie wprowadzić. Jeśli chce pan żonę zmieniać, to znaczy, że uważa się pan za lepszego, a ona nie jest dość dobra dla pana, co więcej – nigdy panu nie dorówna, bo to jest z definicji niemożliwe. Gdy jest równość, nie potrzeba porównań.  Pan mówi, że  „daje wszystko”. Oprócz akceptacji, zgody na to, co jest. Może pani Danusia mogłaby być dzisiaj z kimś, kto dałby trochę mniej w sensie materialnym, ale nie żądał wdzięczności w każdym geście, w każdym słowie, chociaż rozumiem, że bardzo pan chciał usłyszeć to„dziękuję”. To bardzo ludzkie, chcieć to usłyszeć, i naturalne. Jednak to niedoskonałość ułatwia rozwiązanie...

Jestem po to, by budować mosty, przełęcze, a czasem tylko przerzucać linę do brzegu. Dlatego spokojnie wytłumaczyłam Jerzemu, jak rozwiązać nabrzmiały od wielu lat problem. Nie kolejnymi kursami doskonalenia. Niech pan Jerzy sam sobie na nie chodzi, jeśli chce. Niech da swojej żonie trochę odetchnąć od mężowskiej doskonałości. Może wtedy żona, pozostawiona wreszcie sama sobie, swoim codziennym pracom w kuchni i ogrodzie,  coś z siebie wykrzesze. Jeśli będzie chciała. A jeśli nie – też dobrze. W końcu, kto mu gotował przez te lata, kiedy on czytał „Nexusa”, itp.?

Zdaję sobie sprawę, że to pismo czyta więcej panów niż pań, i nie chcę im się narazić. Drodzy Panowie. Jesteście wielcy i wspaniali. Wystarczy 10 procent mężczyzn i 90 procent kobiet, by zapłodnić świat. Gdyby proporcje się odwróciły, świat by nie przetrwał. Bez mężczyzn nie ma dzieci.
I jeszcze coś. Prawdziwa miłość oczyszcza osobę, którą kochamy, z naszych wyobrażeń na jej temat i naszych zamiarów wobec niej. Jeśli Jerzy ma 64 lata, jego żona – 58, i jest mu wciąż źle, od 16 lat, to ma dwa wyjścia: zaakceptować Danuśkę, taką, jaka ona jest, albo niech się rozwiedzie, i szuka innej, lepszej Danuśki. Życzę powodzenia w poszukiwaniach.

***
I jeszcze coś dla 60-letniego Pana Janusza z okolic Cz. – Jak mówi mój stary mistrz Hellinger (którego polecam), gdy miłujący, po rozstaniu,  i po cierpieniu, którego doznali i które być może spowodowali, znów się odnajdą, wtedy ich miłość jest czystsza, bardziej przezorna i uważniejsza. Świadomi kruchości i ulotności swego związku są bardziej powściągliwi i bardziej wyrozumiali niż przedtem, a jednocześnie – mniej wymagający...

Wasza  Ameia

Nexus, nr 4/2010.

Ameia jest tarocistką i doradcą życiowym. Polka o ormiańskich korzeniach. Maluje obrazy energetyczne, które można zobaczyć na stronie kliknij tutaj. Stawia karty Tarota na konsultacjach indywidualnych w Krakowie oraz przez telefon – podczas godzinnych sesji telefonicznych na żywo, dla ludzi z  Polski i z całego świata. Do sesji telefonicznych przydatna jest nazwa firmy i numer konta: Multimedia Natura, ul. Starowiślna 69, 31-052 Kraków, Citibank 141030 0019 0109 8530 0007 6404. Kontakt z Ameią: 12 641 06 68, 504 097 217. Strona internetowa: www.ameia.pl,  e-mail: ameia@op.pl